sobota, 10 stycznia 2015

Zrób to sam: Fiat 125p MR'75 cz. 2

Witam w drugiej części przeróbki mojego Fiata. Ten odcinek podejrzewam będzie najdłuższy w historii bloga. Wszystko dlatego bo przyszedł czas na nowy lakier. Postaram się dość szczegółowo opisać temat gdyż jest to proces czasochłonny i wymagający kilku środków chemicznych. Życzę wszystkim miłych wrażeń i mam nadzieję, że czyta to ktoś komu moje rady się przydadzą ;) Zatem zacznijmy po kolei...Oto mój Fiat przed rozpoczęciem prac malarskich...





Zaczynam od zastosowania takiego oto zmywacza do farb i lakierów jak na zdjęciu powyżej. Mój jest przeterminowany mimo to działa tak samo jak wtedy gdy był nówka nie śmigany.


Oto pędzel, którym będę pracował. Nie musi być jakiś nadzwyczajny (jak widać). Włosie ma nakładać środek na model w miarę równo i nie ma co dorabiać zbędnej filozofii.

 

Nie jestem pewny czy dobrze widać. Musicie zatem uwierzyć mi na słowo, że zmywać jest nałożony. Zaczynam od wewnętrznej strony, żeby ułatwić sobie prace od zewnętrznej strony modelu. Zmywacz nałożony na farbę powoduje, że dosłownie puchnie w oczach wtedy można już ściągać farbę.W instrukcji pisze aby to robić szpachelką, tu żadna nie wejdzie więc ściągam pędzlem. Operację powtarzam kilkukrotnie do pożądanego efektu.


Aby nie popaprać całego warsztatu radzę ściągać farbę z pędzla do jakiegoś pojemnika jak na zdjęciu. Pamiętajcie, że farba pozostawiona na blacie prędzej czy później sklei się całkowicie z blatem.

 

Oto wnętrze Fiata po wyczyszczeniu zmywaczem. Niezbyt przykładam się do ściągania ponieważ tu i tak niewiele widać po zmontowaniu. Operację powtarzam z zewnętrznej strony auta.


Wszelkiego rodzaju załamania, szczeliny między drzwiami, maską, bagażnikiem i inne gdzie zmywacz nie dał rady delikatnie czyszczę nożem introligatorskim. 


Tyle mniej więcej farby zeskrobałem z Fiata. Ciężko mi powiedzieć czy to dużo czy to mało bo Warszawę 203K czyściłem chusteczką (nie polecam), a z Dacii 1310 do dziś czyszczę blat biurka.


Kolejny etap "kąpiel w kwasie" czyli nic innego jak w rozcieńczalniku uniwersalnym. Wszystko po to aby doczyścić resztki farby, a jednocześnie odtłuścić karoserię.


Po kąpieli odstawiam model na ręcznik papierowy do odcieknięcia. Tymi resztkami farby, które widać nie przejmuję się. Pod palcem ich nie czuć więc pod nowym lakierem też nie będzie widać. Zdjęcie przodu po tej operacji...


...oraz tyłu.


Model suchy czas na najważniejszą część. Nowy lakier... Do tego celu w ruch idzie widoczna na zdjęciu farba w sprayu firmy Motip koloru L70W, zwana również Niebieski chagall. Na tą farbę zdecydowałem się z kilku powodów:
- miałem już tą puszkę kiedyś kupioną do innego projektu, który leży nie skończony na półce,
- nawet gdybym nie miał farby Motip są tanie (+/- 16 zł),
- sprzedają je w sklepie, który mam w odległości przyblokowego boiska, a wybór mają największy w mieście,
- są to farby samochodowe (głównie do Fiatów i Daewoo ale nie tylko) stąd moje założenie, że jest wytrzymały.


Zaczynam od pomalowania wnętrza. Gdyby miały się zdarzyć jakieś niechciane przygody lepiej żeby to było teraz a nie na nowym gotowym lakierze. Tu tylko 1 warstwa.


Model ustawiam na butelce (obojętnie jakiej, choć polecam szklane, puste, plastikowe mają tendencję do przewracania się przy podmuchu puszki), w kartonowym pudle. Mamy zimę i malowanie na balkonie lub piwnicy nie jest najlepszym pomysłem ze względu na zbyt chłodne warunki.


Zaczynam od pokrycia dachu, maski, klapy bagażnika i prawego boku. Czekam aż przeschnie ok 15-20 minut przy temperaturze panującej w pokoju ok 23 stopnie.


Odwracam autko gdy lakier wyschnie, a schnie w mgnieniu oka. Model wygląda teraz tak, więc maluję niepomalowane jeszcze kawałki.

Wygląda to tak, zostawiam do wyschnięcia i nakładam drugą warstwę farby. W tym przypadku wystarczyło tylko tyle.


Oto efekt dwóch warstw lakieru z przodu...

...i z tyłu :)


Mamy karoserie więc przy okazji zabieram się za wnętrze.


Oto marker olejny którym wykonam chromy.


Końcówka jest dość gruba ok. 3-4 mm więc możliwość pomyłki lub "zalania" jest bardzo duża stąd moja ostrożność. Praca tym markerem dla przedmiotów, do których został stworzony polega na dociskaniu aby końcówka trochę weszła do środka a olej dzięki temu wypływał. Tu nie mogę tak postąpić.


Tu małe wyjaśnienie. W pierwszej części pisałem o zmianie kąta kolumny kierownicy. Nie zrobiłem tego ponieważ po kilku próbach doszedłem do wniosku, że nie chcę uszkodzić ani kierownicy, ani kolumny, ani samej deski. Dlatego zostawiłem temat w spokoju. Odczepienie deski od reszty plastiku nie było trudne. Wystarczyło lekko nadciąć miejsce zgrzewania. Przepraszam nie mam do tego zdjęcia. Niezbyt mokrym, prawie suchym flamastrem pomalowałem przełączniki nawiewu w dolnej części deski. Natomiast odpowiednio już mokrym pisakiem chromowaną listwę w poprzek deski (teraz wiem, że niepotrzebnie). Na koniec delikatne kropki na kierownicy.


Chciałem zrobić fotele i boczki drzwi w bardziej ciepłych kolorach jednak ze względu na już prawie suchą farbę skończyło się na chromach na konsoli środkowej, klamek i korbek na drzwiach


Chromowanie czas zacząć na karoserii. Oto Fiat z nowymi klamkami, niestety z tyłu lekko wyjechałem na drzwi, trudno takie rzeczy się zdarzają.


Nie zapominam oczywiście o zamku wlewu paliwa :)


Coś czego nie lubię bo może zepsuć dotychczasowe męki. Chromowane obwódki szyb. 
Oto strona lewa...


...i prawa. Jak widać powinienem zrobić je z obu stron jeszcze u dołu. Nie zrobiłem tego ponieważ bałem się zepsucia całego efektu.


Drążąc temat listw chromowanych oto tył.


Oczywiście nie zapominam o przedniej szybie. Nie chce się chwalić ale wyszła mi najlepiej ze wszystkich. Do tego kropka z pisaka na gnieździe anteny.


Wróćmy jeszcze na tył. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o zamku bagażnika :)


Mamy chromy więc teraz czarny marker do pisania po płytach z grubą ostro zakończoną końcówką i malujemy plastikowe listwy na drzwiach z lewej...


...i prawej.


W oryginale modelu kratka wentylacyjna była srebrna. Przepatrzyłem internet i postanowiłem je zrobić "plastikowe". Dzięki temu zabiegowi auto ma według mnie więcej uroku i jest urozmaicone.


Na koniec znów pisak olejny w dłoń i maluję nim wydech. Zastanawiam się jeszcze nad blokiem silnika i wałem napędowym. To można zawsze domalować.

A na dziś to już tyle. Mam nadzieję, że nie zanudziłem was tą lekturką oraz że pomogłem osobom, które mają kłopoty z tego typu przeróbkami. Proszę o komentarze co do tego projektu i nie tylko.

Dziękuję za obejrzenie i zapraszam następnym razem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz